DEPRESJA
Tak określamy nasze samopoczucie, kiedy jesteśmy przygnębieni, zasmuceni, rozgoryczeni, rozczarowani, czyli kiedy nie mamy powodów do radości. Jednak depresja tak potocznie określa stan naszego ducha w danej chwili. Ten stan trwa przeważnie kilka dni lub godzin i jest związany z zadziałaniem na nas jakiegoś zdarzenia. Bywa, że sami myśląc pesymistycznie możemy taki stan wyzwolić.
O depresji, którą należy leczyć można mówić dopiero wtedy, gdy taki stan trwa nie krócej niż dwa, trzy tygodnie. Wtedy otoczenie powinno zacząć działać, chyba że my sami znajdziemy w sobie tyle siły, by przełamać tę negatywną energię.
Na przestrzeni życia właściwie każdy z nas doświadcza takiego dyskomfortu, który można nazwać depresją. Dlatego jest to jedna z niewielu chorób psychicznych, którą akceptujemy, tolerujemy i nie piętnujemy. Rzadko kto daje sobie sprawę, na czym naprawdę polega depresja. Pomimo, że występuje najczęściej ze wszystkich chorób i zaburzeń psychicznych, pomimo, że jest najlepiej poznana, nadal stanowi poważny problem społeczny, bowiem często wyklucza człowieka okresowo lub na stałe z życia. Mamy dostęp do wszystkich najnowszych doniesień ze świata, mamy coraz więcej leków, a jednak nadal jest ona wyzwaniem dla psychoterapeutów i lekarzy.
Depresję można podzielić na dwie duże grupy:
grupy reaktywne – w których czynnik wyzwalający chorobę możemy znaleźć na zewnątrz, czyli głównym powodem jej powstania jest sytuacja, która powoduje stan obniżonego nastroju i napędu psychomotorycznego, zaburzenia snu i apetytu
grupa endogenna – jej przyczyną są nasze predyspozycje osobowościowe, geny, choroby wewnętrzne, a czynnikiem spustowym jest trudna dla danej osoby sytuacja
Właściwie zawsze depresja jest endo-reaktywna, a to w jakiej proporcji współistnieją te dwa czynniki wewnętrzny i zewnętrzny, determinuje rozpoznanie. Raz uruchomiona przez nas reakcja depresyjna może mieć tendencje do pojawiania się w sytuacjach dla nas trudnych. Bywa też tak, że otoczenie podsyca jej rozwój albo zwalnia jej ustąpienie. Nasza psychika szybko się zorientuje, jakie korzyści płyną z choroby. Jest to przeważnie proces nieuświadamiany. Szczególna troska otoczenia może podtrzymywać objawy depresyjne. W tym znaczeniu depresja jest procesem chorobowym bardzo aktywnym. Potrafi przeistaczać się w coraz to głębsze epizody depresyjne, potrafi czerpać gratyfikację. Pacjent, pomimo ewidentnego cierpienia, odpycha nas od siebie monotematycznym myśleniem, „wałkowaniem” tematu bez końca, potrzebą koncentracji otoczenia na jego osobie. Niejednokrotnie pacjenci sami już się sobą nudzą, mają do siebie pretensje, że w kółko to samo mówią, lecz nie potrafią inaczej, dopóki ich problem urasta w ich oczach do niebotycznych rozmiarów. Wszystko staje się niemożliwe, mają ogólną niechęć do działania, też z powodu mniejszej wydolności psychosomatycznej. Jeżeli coś co do tej pory przychodziło im bez problemów, teraz urasta do wielkich rozmiarów, czują się wobec tego bezsilni i bezradni. Lęk, który odczuwają w różnych porach dnia, często rano, paraliżuje ich zupełnie. Wtedy zaczynają wymyślać sobie na co to są chorzy, a pierwszoplanową chorobą, która przychodzi im na myśl jest rak, hiv, zawał, wylew itd. Dobór choroby często zależy od tego, na co chorowano w rodzinie lub też jakie zdarzenie nimi wstrząsnęło i zostawiło swój ślad. Pacjenci często nie mówią o wielu istotnych sprawach lekarzowi, bo oceniają, że to o czym myślą jest głupie. Choroba ta w tak wielu aspektach do siebie podobna jest przez każdego pacjenta dostosowana do jego osobowości. Większość stanów lękowo-depresyjnych leczą lekarze innych specjalności, głównie lekarze rodzinni. Niedoleczone stany depresyjne przyjmują przewlekły stan permanentnego pesymizmu. Dla osób bliskich jest to znaczna zmiana w funkcjonowaniu pacjenta.
Tego, co widzi rodzina, terapeuta może nie dostrzec. Szczególnie, jeśli rozmawia tylko z pacjentem. Rozpoznanie depresji nie jest łatwe, podobnie jak jej leczenie. Składa się na taką sytuację fakt, iż w kręgu zainteresowania psychiatrów są ciężkie postaci depresji. Natomiast psychoterapeuci często traktują niepowodzenia w terapii jako lenistwo lub niechęć do działania. Trzeba też rozstrzygnąć i to dość szybko, jaki przyjąć sposób postępowania wobec osób z depresją – aktywizować, czy przeczekać aż dana osoba poczuje się lepiej i sama podejmie aktywność. Trzeba tylko jak najszybciej wyprowadzić pacjenta z depresji, by się nie zasiedział. Moim zdaniem zbyt szybkie kierowanie pacjenta do terapii oraz aktywizowanie przynieść może skutek przeciwny. Wyobraźmy sobie, że taka chora na depresję osoba nie potrafi podjąć żadnej decyzji, gubi się w prostych dla niej wcześniej czynnościach. Leżąc na ziemi z powrotem próbuje się dźwignąć, a tu „ups!” nie potrafi zabrać się do obrania ziemniaków. Czuje się okropnie – niesprawna, nieprzydatna. Tak między innymi powstają myśli rezygnacyjne i samobójcze, a ugruntowuje je nieporadność, z której pacjent wyciąga depresyjne wnioski.
Autor: Radosław Kucharski